piątek, 31 stycznia 2014

RADY I PORADY FREELANCERA

"Jak się nie narobić, a zarobić"...

Taaak, gdyby to było takie proste, życie układałoby się znacznie przyjemniej. Niestety! Żeby zarobić, trzeba się narobić całkiem sporo, nawalczyć, nadenerwować i bronić swojego jak lew. Nie oszukujmy się, nie ma lekko. I wszyscy, absolutnie wszyscy walczą o swoje. Nie ma zmiłuj. W ciągu ostatniego miesiąca dostałam kilka solidnych lekcji pracy freelancera, wysłuchałam podobnych historii od przyjaciół i naprawdę staram się pamiętać o kilku podstawowych zasadach.

LEKCJA1: Kochajmy się jak bracia, liczmy się jak Żydzi. Nie rób niczego za darmo, po kosztach, w promocji, na próbę. Nie przysporzy Ci to klientów - nie oszukuj się. Za każdym kolejnym razem usłyszysz to samo - za drogo. A raz obniżone koszty ciągną się za Tobą już na zawsze, bo przecież poprzednio zrobiłaś taniej. Ceń swoją pracę i pamiętaj Ty też musisz się z czegoś utrzymać.

LEKCJA2: Czy te oczy mogą kłamać? W biznesie nie ma sentymentów. Niestety. To jest twarda szkoła życia. Zawsze miej wszystko na piśmie, dbaj o umowy, zabezpieczaj się w każdy możliwy sposób (zabrzmiało jak z poradnika w Bravo Girl;)). Nie popadaj w paranoję, nie każdy jest nieuczciwy, ale na wszelki wypadek, dla świętego spokoju zadbaj o własny spokój ducha i zapłacone faktury.

LEKCJA3: Co masz zrobić jutro, zrób jutro, albo jeszcze lepiej dzisiaj. Nie odkładaj. Nie jest przyjemnie kłaść się do łóżka z myślami, czego jeszcze nie zrobiliśmy, co na nas czeka i jak bardzo goni nas termin. Staram się robić wszystko na czas, a i tak momentami mam wrażenie, że jeszcze tyle zostało na jutro... To już chyba nieuleczalne poczucie obowiązku;)

LEKCJA4: Kto rano wstaje... Hmm... Poczucie obowiązku to jedno - ale miła, mięciutka podusia, ciepła kołderka, lekki półmrok w pokoju, za oknem jeszcze ciemno i tak ciężko opuścić to cudowne, wygodne miejsce. Od tygodnia testuję wstawanie z łóżka przed 8, codzienną porcję ćwiczeń z Ewą Ch. i rozpoczynanie pracy podobnie jak kiedyś w firmie. I chyba tak jest jednak optymalnie. Praca w godzinach poranno-południowych wychodzi mi najlepiej.

LEKCJA5: Zachowaj luz. Czasami po prostu się nie da i już, z różnych powodów... Czasami też po prostu się nie chce. I kropka. Czasami są wyjątki od każdej lekcji, zasady i reguły. Nie można zaplanować wszystkiego - trzeba czasem zacisnąć zęby i cieszyć się swoją pracą. Ważne, że robi się to, co się lubi. A to już 3/4 sukcesu:)

I najważniejsze... spotykaj się z ludźmi. Koniecznie. M. powiedział mi niedawno, że nie sadził, że tak szybko będzie mu brakowało obecności osób z pracy. Ja też nie sądziłam, że przyjdą momenty, kiedy będę czuła, że wariuję w domu. A jednak. Dla własnego zdrowia psychicznego warto utrzymywać kontakty, chociaż raz w tygodniu zmienić otoczenie i zobaczyć się ze znajomymi. Skype, chat, FB itp. nigdy mi nie zastąpią prawdziwych spotkań z ludźmi. Żeby zachować równowagę w przyszłym tygodniu, mam nadzieję, uda mi się wybrać na długo oczekiwany koncert, spotkać z P., znajomymi z pracy, wyciągnąć przyjaciółkę na kawę, wyjść na spacer z Bliskimi... bo praca, choćby najfajniejsza, u mnie zawsze będzie dopiero na 2 czy 3 miejscu.



wtorek, 28 stycznia 2014

JAK ONI TO ROBIĄ

W pracy grafików, ilustratorów, czy animatorów od zawsze fascynowało mnie to, w jaki sposób powstaje ich niezwykła twórczość. Niestety, niechętnie dzielą się Oni z innymi metodami swojej pracy. I nie ma w tym niczego dziwnego. Każdy chce być tym najlepszym. Jakiś czas temu znalazłam ciekawy filmik pokazujący, w jaki sposób swoje rysunki wykonuje włoski ilustrator i designer Jari Di Bendetto. Niby nic trudnego, prawda?;)








piątek, 24 stycznia 2014

JAK W TYM WSZYSTKIM NIE ZWARIOWAĆ

Powiększ, pomniejsz, usuń, jednak wklej, zasłoń, może zielony?, albo nie nie czerwony jednak, zamieńmy poziom na pion, a wiesz, jednak ten poziomy był lepszy, tutaj coś mi nie pasuje, ale sam nie wiem co, zastanawiam się jeszcze, bo tak myślę, że może zrobić to tak, albo może nie?, ten dział jest jednak najważniejszy, upchnijmy tam gdzieś jeszcze takie dane, bo nasz informatyk powiedział, że menu jest jednak za małe, ile?na kiedy? za drogo i za późno, a nie zrobisz za stówkę?, a może jeszcze spróbujemy taką wersję...

Znacie? Pewnie, że znacie. W tym biznesie nie można nie znać;). Uczę się cierpliwości, uczę się negocjacji, uczę się walczyć o swoje, albo posłuchać klienta (czasami mają całkiem niezłe pomysły). Bywa różnie. Czasem, po kolejnym projekcie, nie wytrzymuję i piszę dłuższego maila - jak dziś. I wracamy do pierwotnej wersji, mojej wersji. Asertywność, cierpliwość, opanowanie. Wdech, wydech.

Wstaję o 8, to już i tak za późno. Komputer wyłączam po 19, to i tak za wcześnie. Mój plan pracy 8-godzinnej w tym tygodniu legł w gruzach. Cieszę się, że jest tak jak jest. Cieszę się, że ta machina się kręci, że daję sobie radę "na swoim". Oby było tak zawsze.

Wyrywam niewielkie przerwy na spotkania, jadę do P. i pracuję u Niego, chociaż mała namiastka spędzania czasu razem. Szybka kawa z D., kiedy obie opowiadamy sobie o trudach i urokach bycia freelancerem. A jutro mam trochę wolnego. Jutro odwiedzam K. - znajomą z licealnych czasów. Kolejna osoba, u której tak wiele się dzieje... mąż, dwójka chłopców, praca - choć obecnie w zawieszeniu. Inny wymiar życia.

Pamiętaj - jesteś sama sobie szefem. Zakładasz firmę, rozwijasz się. To dużo. Może o więcej nie będzie pytała. Może.

Wychodząc z kawiarni wzdychamy obie z D. - bo zawsze u kogoś innego trawa jakby bardziej zielona...

środa, 22 stycznia 2014

poniedziałek, 20 stycznia 2014

DOPADŁA MNIE KLĄTWA PONIEDZIAŁKU

Taaaak... Myślałam, że jak nie będę już pracowała na etacie to się nie zdarzy, a jednak! Znacie takie uczucie? Kiedy dzień od rana wygląda zupełnie nie tak, boli głowa, senne powieki ciążą, praca nie posuwa się ani o krok naprzód, kawa nie pomaga (gdybym ją chociaż piła;)), trening z Ewą niezaliczony, a cały poniedziałek właściwie spisany na straty. Zwinięta w kulkę pod kocem zerkam jednym okiem na "Władcę Pierścieni" (sic!), drugie przymykam i modlę się żeby już był wtorek, bo przecież wtorek to już zupełnie inny dzień i wszystko znów wróci do normy. Nie lubię poniedziałku.



piątek, 17 stycznia 2014

POZOSTAJĄC W KLIMACIE ROSJI

Mieszkają na farmie oni, ich dzieci i zwierzęta. Tak, jak mieszkać chciałby pewnie niejeden z nas. Blisko natury, oddychając pełną piersią, nie martwiąc się tak bardzo błahymi sprawami... po prostu. Pięknie, naturalnie, spokojnie... bo to nie może być po prostu sceneria do zdjęć, prawda? Elena Shumilova i jej magiczny świat.



















POLSKA PERFEKCJA

Pojawił się w sieci  spot reklamujący transmisje BBC Sport Igrzysk Olimpijskich w Soczi. Realizacja Tomka Bagińskiego dla mnie doskonała. Klimat rodem z Władcy Pierścieni, głęboki głos opowiadający historię, wspaniała realizacja - no, ale to wiadomo Tomek - marka sama w sobie. Cieszy, że możemy się pochwalić takim talentem. Nic tylko oglądać... winter is coming:)




środa, 15 stycznia 2014

;-)

Nie każdy chłop z widłami to Posejdon...

Alina z bloga "designyourlife.pl" ogłosiła konkurs na najlepszy cytat. Powyższy okazał się jednym z wielu zwycięskich, a mnie rozbawił do łez ;D. Pozdrawiam wszystkich Posejdonów i tych "tylko" z widłami;). Cóż ja poradzę, że jednak wciąż nadal częściej znajduję wspólny język właśnie z mężczyznami.

wtorek, 14 stycznia 2014

BALLERINA

Widziałam te zdjęcia już w tak wielu miejscach... a jednak nie mogę się nie uśmiechnąć kolejny raz, nie pomyśleć jak bardzo miłość może być fascynująca i jaką fantazję może obudzić w sobie mężczyzna, aby uszczęśliwić kobietę. Być może jeszcze ktoś z Was nie czytał, nie oglądał i nie słyszał o małżeństwie Boba i Lindy Carey. Kiedy Linda zachorowala na raka piersi jej mąż wpadł na pomysł fotografowania siebie w różowej, tiulowej spódniczce, w różnych miesjcach świata. Zdjęcia pokazywane żone, a później innym paniom w szpitalu wywoływały ogromne emocje i śmiech z głębi serca. Wkrótce powstał niesamowity kalendarz i książka "Ballerina".

Nie potrafię dowiedzieć się tylko czy Linda pokonała chorobę. Chcę w to wierzyć, bo przecież mając przy sobie takiego człowieka jak Bob zapewne chciałoby się dożyć późnej, zabawnej starości. 



















piątek, 10 stycznia 2014

ŁADNY DZIEŃ NA SPEŁNIANIE MARZEŃ

Nierealność tabliczki z Jego imieniem na prostym drewnianym krzyżu uderza z całą siłą.
I choć myślę w jakim pięknym miejscu leży, stoję tam i dociera do mnie jakie to wszystko jest wyjęte jakby z innego życia. Nie mojego.

Z B., Jego bratem, poznaliśmy się podczas ciężkich dni walki z chorobą W.. Dziś rozmawiamy o podróżach, pracy i wspólnej pasji - koniach. O wszystkim, byle nie o tym, że Jego już nie ma. A. - Jego żona i B. - Jego brat... dwie osoby, ważne dla Niego, wciąż w pewien sposób obecne w moim życiu. Szkoda, że poznane bliżej w takich okolicznościach.

To ładny dzień na spełnianie marzeń... Po Jego śmierci myślę tak o każdym dniu.

środa, 8 stycznia 2014

MOTYW PRZEWODNI: JELEŃ

Taaaak wiem... Były już wszędzie. Dosłownie. I zadziwia mnie moda na jelenie. Pamiętam słowa mojego kolegi D., mniej więcej tej treści: "nie ma jelenia - nie ma dobrej grafiki. Taka moda teraz". I ta moda trwa, a jelenie najwyraźniej wywalczyły sobie wygodną pozycję na wszelkich ubraniach, grafikach, plakatach, we wnętrzach naszych domów. Dziś i u mnie. Rogacze.

W mieszkaniach i domach już dawno prawdziwe poroże zamieniono na przyjaźniejsze formy.








Plakaty, zdjęcia, grafiki i koszulki nie mogą przecież istnieć bez choćby najdrobniejszego elementu związanego z jeleniem. ;)









 
Na koniec zdjęcie, które najbardziej przybliża do natury... i chyba w całej tej "rogatej modzie" jest mi najbliższe.